Gabriel García Márquez – Rzeczywistość i fikcja

Gabriel García Márquez  w twórczości Sabiny Woźnicy

Rzeczywistość i fikcja- wystawa malarstwa Sabiny Woźnicy, Instytut Cervantesa w Krakowie

Rzadko malarstwo wkracza w przestrzeń literackiej fikcji. To rola ilustracji – powstającej zazwyczaj na papierze, najczęściej drukowanej wraz z tekstem i zawsze pozostającej wobec niego w instrumentalnej zależności. Obraz na płótnie nie mieści się w tych ramach: autonomia niezbędna do uzyskania statusu dzieła malarskiego sprawia, że jego naturalną tendencją jest bezpośrednie mierzenie się ze światem widzialnym. Gdy malarz bierze za model wyobrażony świat pisarskiej kreacji, wchodzi w złożony układ odniesień, w którym tożsamość obrazu wystawiana bywa na próbę. Sabina Woźnica podejmuje to wyzwanie, a pisarzem, z którego światem mierzy się się od kilku lat jest Gabriel  García Márquez. Sto lat samotności,  Miłość w czasach zarazy, Jesień patriarchy, Generał w labiryncie – te książki zainspirowały już całe serie jej obrazów. Wejście w malarski dialog z prozą tej klasy wymaga artystycznej odwagi. To bowiem proza niezwykle intensywna, łącząca wewnątrz poszczególnych akapitów przenikające się plany czasowe i przestrzenne, nasycona barwami i zapachami, chłodem i upałem, wilgocią i suchością klimatu. Sugestywna w budowaniu krajobrazów i postaci niesionych nurtem dalekiej od prostej linearności, pełnej nawrotów i wyprzedzeń narracji potęgowanej wkradającą się niepostrzeżenie dziwnością wydarzeń.

Jak sprostać temu wszechogarniającemu, wciągającemu czytelnika bez reszty żywiołowi słowa? Strategia Sabiny Woźnicy jest prosta: należy przeciwstawić mu swobodny żywioł malarski. To on właśnie oddziałuje tu pierwszy brzmieniem intensywnych czerwieni, błękitów zieleni i żółcieni, ekspresją swobodnie kładzionych, impastowych plam. W ten sposób budowana jest przestrzeń – niejednoznaczna, nawarstwiana i rozgałęziana jak zazębiające się plany w akapitach García Márqueza. By dać im ekwiwalent wizualny trzeba też znaleźć światło – słoneczny blask tropikalnego upału oblewający półnagą postać siedzącej na patio Ferminy Dazy (Miłość w czasach zarazy), czy zielonkawą poświatę świtu oddającą posępny nastrój rozkładu w pałacu dyktatora (Jesień patriarchy) – oraz tonację, dającą w tym wypadku malarski odpowiednik literackiego kolorytu lokalnego. Architektura, krajobraz – to już elementy identyfikujące miejsca poszczególnych scen. Czasem budują przestrzenną głębię, kiedy indziej ciążą ku powierzchni obrazu wtapiając się organicznie w jej fakturalne zawiłości. Podobnie postacie zwierząt i ludzi – wyodrębnione z tła silnym wolumenem i wtedy dosadnie charakteryzowane portretowo, jak generał Simon Bolivar w mundurze (Generał w labiryncie) czy Fermina Daza na patio oraz doktor Juvenal Urbino i mulatka Barbara  (Miłość w czasach zarazy), bądź zbudowane z integralnie związanych z tłem swobodnych plam konfigurowanych swoistą malarską reżyserią w pary protagonistów, tłumy witające generała czy konne kawalkady.

Nieskrępowanie konwencjami przedstawieniowymi nie oznacza ich nieobecności. Przeciwnie – jest tu ich wiele, tyle że Sabina Woźnica prowadzi z nimi swobodną grę (podobnie jak z konwencjami literackimi), odwołując się głównie do tradycji malarstwa dwudziestowiecznego, choć zdarza się jej również parafrazować ikonografię Velázqueza.  Niekiedy odwołania są piętrowe (mulatka Barbara przypomina kobietę z obrazu Gauguina leżącą w pozie Olimpii Maneta). Najsilniej, jak się zdaje, na styl „marquezowskich” obrazów artystki oddziałał ekspresjonizm niemiecki inspirujący emancypację budujących obraz malarskich plam, a w części także ich gamę kolorystyczną. Dotyczy to głównie późniejszych obrazów cyklu, bo trzeba dodać, że ich styl ewoluował i na przykład w powstałej w latach 2004-2005 serii obrazów do Stu lat samotności pobrzmiewają echa twórczości Picassa, Schielego czy malarzy z kręgu Nowej Figuracji. Ciekawe natomiast, że w całym cyklu odnajdziemy niewiele odwołań do malarstwa południowoamerykańskiego, choć arbuz leżący obok mulatki Barbary może przywołać skojarzenia ze słynną martwą naturą Fridy Kahlo. Nie poszukując tam właśnie kolorytu lokalnego Sabina Woźnica uniknęła pułapki stylizacji, a bez niej jej malarska interpretacja prozy Márqueza wydaje się o wiele bardziej wiarygodna.

 

Leszek Danilczyk

 

statement  about  contact     biografia